niedziela, 18 maja 2014

Odcinek 19

Otworzyłam oczy. Nie wiedziałam gdzie byłam, chyba nadal w szafie. Zamkniętej szafie. Dookoła było ciemno, a ja czułam jakiś sznur na moich rękach i jakąś przepaskę przewiązaną przez moje usta. Próbowałam coś z siebie wykrztusić, jednak daremnie. Potem próbowałam wstać... Ale moje nogi były do czegoś przywiązane! Chyba do jakiegoś taboretu... Co jest grane?
Nagle usłyszałam krzyk:
- Alice! Alice, gdzie jesteś?
Wydałam z siebie jakiś odgłos, jednak mało słyszalny przez tą przepaskę. Jednak wystarczająco słyszalny, by ktoś zareagował. Drzwi szafy otworzyły się.
- Alice, kochanie! - Bruno szybko odwiązywał poszczególne sznurki. - Co się stało?
- Nie mam pojęcia - wykrztusiłam, prawie że płacząc.
Wyszliśmy, Bruno mnie objął.
- Chodź... - powiedział, kierując się w stronę drzwi.
- Zaczekaj - mruknęłam. Zauważyłam, że jakaś kartka leży na stoliku nocnym. - Co to?

"Alice, raz na zawsze wynieś się z Los Angeles, bo jak nie to wiedz, że to nie skończy się dobrze"

Ogarnął mnie strach.
- Alice...
- Bruno, nie wiem co teraz zrobić. Nie chcę stąd wyjeżdżać. Ale boję się go, ok?
- Skąd wiesz, że to on, facet? - zdziwił się.
- Już od pewnego czasu widzę kogoś znajomego. Ma męską sylwetkę. Ciągle się na mnie gapi... Nie wiem kto to, zawsze jest dość daleko. Pierwszy raz zobaczyłam go, gdy patrzyłam przez okno z twojego domu...  Potem coraz częściej go widywałam. Boję się, że on nadal może być... Tutaj. Na imprezie.
- Obejrzymy gości, wszystko będzie dobrze - uśmiechał się Bruno. - Obronię cię.
Ulżyło mi trochę, jednak nie do końca. Nurtowała mnie jedna sprawa - kto to może być?

Po tym jak Phil i Ari przejrzeli gości, byłam już spokojna. Żaden z nich nie przypominał tego gościa. Wręczyłam Brunowi prezent, impreza odbywała się dalej.
- A teraz czas na prezent wieczoru! - wrzasnął Phil.
Wszyscy wyszli na dwór. Przed domem Bruna stał śliczny samochód.
- To dla mnie? - krzyknął Bruno. - Ale odjazd! Alice, przejedziesz się ze mną? - I nie czekając na moją odpowiedź (którą z pewnością znał) wziął mnie ze sobą do środka.
Jechaliśmy przez miasto. Było cudownie, jak zawsze z nim... Gdy nagle... Znów ujrzałam znajomą sylwetkę. Stała w parku, znów zwrócona w naszą stronę.
- Bruno, to on! - wrzasnęłam.
Mars szybko wyhamował.
- Gdzie!? - krzyknął.
Szybko wskazałam palcem na faceta, a on w tym czasie zaczął uciekać.
- Nie daruję mu - powiedział Bruno stanowczo i wysiadł z auta.
Biegłam razem z nim, szukając gdzie schował się tajemniczy gość. Nigdzie go jednak nie było.
- Bruno, wracajmy! Nie znajdziemy go, chodź!
- Pójdę z tym na policję - krzyknął na tyle głośno, że każdy to usłyszał. Może również ten facet, ukryty gdzieś niedaleko nas. Pociągnęłam go w drogę powrotną.
Wróciliśmy do domu...
- Jak podobała ci się impreza? - spytałam, by nie było już tej ponurej atmosfery.
- Była super... Tylko ten gość... Nie daje mi spokoju... Czemu wcześniej o nim nie powiedziałaś?
- Nie wiem, przepraszam. Zapomnijmy o tym teraz - wyszeptałam i wtuliłam się w niego. - Kocham cię, Bruno.
- Ja ciebie też, Alice.
- Wszystkiego najlepszego - uśmiechnęłam się. Miałam nadzieję na lepsze, bezpieczniejsze jutro.

-------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że odcinek się podobał. Dość krótki, wiem. Muszę nabrać wprawy :D Do zobaczenia ;)

Przepraszam!

Cześć, potwornie długo mnie nie było. Ale wiedzcie, że nie zapomniałam o tym blogu ani o tym opowiadaniu! Tym bardziej motywują mnie pozytywne komentarze :) Myślałam sobie "Hm... Czas napisać nowy odcinek", ale ciągle mi to umykało. Poza tym było teraz tyle nauki, przepraszam! Wiedzcie, że niedługo pojawią się nowe odcinki, mam sporo pomysłów, będzie ok :) Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnieliście :)