piątek, 28 lutego 2014

Odcinek 16

Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Zeszłam na dół do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę. W domu było jakoś podejrzliwie zimno... Ach, tak, zostawiliśmy uchylone okno, super. Przypomniałam sobie jak pierwszy raz tu byłam i zobaczyłam pokój pełen koszul i kapeluszy. Czyżby to były te drzwi? Lekko nadusiłam klamkę, a moim oczom znów ukazał się ten niesamowity widok. Z racji tego, że było mi strasznie zimno, postanowiłam wziąć jedną z koszul Bruna. Nie chciałam iść do góry, bo bym go obudziła. Mam nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko.
- Co jest? - usłyszałam jego głos, a później kroki na schodach. - Czemu tak szybko wstałaś? - spojrzał na mnie z przymrużonymi ze zmęczenia oczami - To moja koszula?
- Em.. Tak, jest śliczna - uśmiechnęłam się. - Było mi zimno, przepraszam.
Bruno zaśmiał się ukazując szereg swych doskonale białych zębów. Po chwili przystąpił do robienia śniadania. Wszystko robił w dziwnym zamyśleniu...
- Bruno, wszystko ok? -  zapytałam zaciekawiona.
Bruno przerwał przyrządzanie śniadania i spojrzał na mnie tymi swoimi brązowymi oczyma.
- Nie wiem.. Chyba nie.
- Dlaczego?
Cisza. Bruno ciągle się na mnie gapił.
- Alice, nie możemy udawać tych całych "przyjaciół" - wywarł nacisk na ostatnim słowie. - To bez sensu. Nie możemy spróbować?
Nie mogłam uwierzyć jego słowom.
- A co jeśli to nie wypali, a my potem już do końca życia nie będziemy się do siebie odzywać? - posmutniałam.
- Alice, nie myśl teraz o tym, pomyśl o nas. Nie mogę tego ukrywać, ty też to widzisz.. Alice.. Ja cię po prostu kocham.
Wzruszyłam się. Tak niesamowicie się wzruszyłam. On mnie kocha? Tak, on mnie kocha.
- Spróbujmy - uśmiechnęłam się.
I tak oto zyskałam najwspanialszą miłość na świecie.

Minęło popołudnie, a ja szukałam ofert pracy w komputerze. Jaki miałam pomysł? Szczerze, myślałam o nauczycielce tańca. Tak, tańczę, czego wam chyba jeszcze nie mówiłam, właściwie zajmuję się tym już od 8 lat. Kocham to. Kiedyś już wspominałam o tym, że Sasha (ach, jak ja za nią tęsknię!) tańczy wprost genialnie! Właściwie to ona namówiła mnie do tego, za co jej już zawsze będę wdzięczna. Sasha od ponad roku uczy w niewielkiej szkółce na Hawajach 'Aloha'. Pamiętam jak często przychodziłam do niej, żeby zobaczyć jak uczy... Bo sama - nie wiem czemu - nie zrobiłam w sprawie tańca nic szczególnego. Myślę, że czas spróbować.
Nagle poczułam ręce na moich ramionach.
- Co robisz? - spytał.
- Szukam pracy - westchnęłam.
Bruno zaczął przyglądać się monitorowi komputera.
- Taniec? Nie wiedziałem, że tańczysz...
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - ucałowałam jego policzek. - Ech, no ale nigdzie nie widzę wolnych miejsc...
- Hm.. Niedaleko nas dopiero co otworzono nową szkołę tańca.. "Street dance" czy jakoś tak to się zwało... - zamyślił się Bruno.
- O, to super! Zaprowadzisz mnie tam?
- Dla ciebie wszystko - ech, ten komplemenciarz.
Razem z Brunem poszliśmy w to nieznane miejsce. W środku zastałam całkiem sympatyczną panią.
- Dzień dobry! Chciałabym ubiegać się o pracę jako nauczyciel tańca - zaczęłam.
- Proszę za mną - uśmiechnęła się kobieta i zaprowadziła mnie do gabinetu.
Zaczęła się rozmowa wstępna o mnie, o moim doświadczeniu, bla, bla, bla... Gdy powiedziałam, że tańczę już 8 lat Bruno spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Pewnie miał żal, że nic mu nie mówiłam.
- Rozumiem, rozumiem... - powiedziała kobieta.
- Więc jak będzie? - spytałam.
- No mam nadzieję, że super, bo pracę pani z pewnością u nas dostanie! Będziemy dzwonić.
Uśmiechnęłam się i przyzwoicie opuściłam gabinet. Dopiero po wyjściu zaczęłam skakać z radości jak jakaś nienormalna.
- Słyszysz, dostanę pracę! - cieszyłam się.
Bruno złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
- Musimy to jakoś uczcić - zawołał.
Bruno prowadził mnie w jakieś nieznane mi miejsce. Byliśmy w centrum miasta, nie było nigdzie żadnego parku... Co on kombinował?
- Zamknij oczy - powiedział.
- Ale dlacze...
- Proszę, zamknij - przerwał mi.
Posłusznie wykonałam jego polecenie i nagle poczułam jak Bruno bierze mnie na ręce.
- Aaa, Bruno, co ty robisz? - śmiałam się, ale moje oczy nadal były zamknięte.
- Zobaczysz...
Chyba jechaliśmy windą na jakieś wysokie piętro. Nie wiedziałam o co chodzi. Nagle poczułam, że winda się otwiera.
- Nie podglądaj! - polecił mi.
Wyszliśmy gdzieś, to nie było żadne pomieszczenie, byliśmy na dworze.
- Dobra, otwórz - rzekł Bruno.
Nie mogłam uwierzyć. Piękny taras, przyozdobiony kolorowymi kwiatami, na środku stolik z postawioną na nim świeczką.
- Gdzie my jesteśmy? - zdziwiłam się.
- Kiedyś prawie codziennie tu przychodziłem i tak jakoś... Rozmyślałem nad wszystkim - Bruno zbliżył się do barierek podziwiając widoki, ja zrobiłam to samo. Co widziałam? Środek miasta, wszystko oświetlone.. Tu było ślicznie.
- A kiedy zdążyłeś ustawić to wszystko? - spojrzałam na stolik.
- Mmm... To będzie już moja mała tajemnica - uśmiechnął się i odsunął dla mnie krzesło. Stolik póki co był pusty, nie wiedziałam czy nagle pojawi się tu jedzenie czy co on jeszcze wykombinuje. Widziałam tylko jak pisał do kogoś sms'a. Nagle usłyszałam dźwięk jego sygnału, Bruno spoglądnął na wiadomość i uśmiechnął się.
- Bruno, o co chodzi? - patrzyłam na niego.
I nagle ni stąd, ni zowąd drzwi windy się otworzyły, z nich wyszedł gość ubrany w garnitur niosący dwa talerze spaghetti.
- Chodzi o to, że cię kocham - uśmiechnął się Bruno. - Smacznego! - dodał po chwili, a mnie zamurowało.

poniedziałek, 24 lutego 2014

Odcinek 15

Wracałam do studia w zamyśleniu. Jedynym plusem tego co się stało to chyba to, że Matt jedzie razem z nimi. Cicho weszłam do wytwórni. Zobaczyłam go. Siedział na kanapie i się uśmiechał.
- Nienawidzę cię! - wrzasnęłam.
- Wiem, słońce - wstał z kanapy, zbliżając się do mnie i usiłując pocałować mój policzek. Odsunęłam jego twarz i weszłam do pokoju nagraniowego.
- Bruno! - powiedziałam i zaczęłam płakać.
- Co jest? - odwrócił się i odłożył gitarę.
- Straciłam je! Jadą, jadą beze mnie. Bruno, nie wiem co robić, gdzie się podziać...
- Przecież możesz mieszkać u mnie - przytulił mnie.
- No co ty, muszę sama na siebie pracować, może przedłużę pobyt w hotelu...
- Zwariowałaś? Zostajesz ze mną - uśmiechnął się.
Spojrzałam na niego pełna radości.
- Dziękuję - szepnęłam.
Postanowiłam, że do jutra zostanę w studiu i prześpię się na kanapie. Dziewczyny miały przynieść mi rzeczy, nie sądzę, że uwierzą we wszystko co zamierzam im powiedzieć... Matt gdzieś zniknął - nareszcie. Bruno powiedział, że zostanie ze mną, na co ja zaprzeczyłam, ale on i tak postawił na swoim. Głupek, ale co ja bym bez niego zrobiła?
Nadszedł następny dzień, rano ktoś zapukał do drzwi. Wstałam z kanapy. To Sasha i Malie.
- Twoje rzeczy - wręczyły mi walizkę - Pa - chciały zamknąć drzwi, ale włożyłam nogę miedzy drzwi, a futrynę.
- Czekajcie, dajcie sobie wszystko wyjaśnić, nie możemy się tak pożegnać... Wiecie, chyba to nawet lepszy pomysł, pojadę z wami... Choć wiecie, że bardzo będę tęsknić za Brunem...
- Pff... - prychnęła Malie. - Po tym wszystkim co nam zrobiłaś? Nie dzięki... - przyjaciółka przymknęła drzwi i razem z Sashą opuściły studio.
- Przykro mi - Bruno popatrzył na mnie smutno, a ja tylko cicho westchnęłam.
Pojechaliśmy do domu Bruna, a ja powiedziałam, że jak najszybciej postaram się zdobyć jakąś pracę. Spędziliśmy cały dzień razem: poszliśmy do parku, spotkaliśmy się z resztą The Smeezingtons, a na koniec zamierzaliśmy obejrzeć film. Usiadłam na kanapie, a Bruno przemierzał swoje szafki w poszukiwaniu jakiejś dobrej komedii.
- Bruno.. Myślisz, że jeszcze kiedyś spotkam Sashę i Malie? - spytałam cicho.
- Na pewno - chłopak dalej był zwrócony w stronę regałów z płytami DVD.
Stanęłam przy oknie i zaczęłam patrzeć na okolicę. Zatłoczone ulice, mocno świecące lampy, świetlne reklamy, wysokie budynki... Po prostu Los Angeles. Los Angeles, czyli miasto, którego miałam stać się teraz mieszkańcem. Patrzyłam na ludzi i nagle jakbym zobaczyła kogoś znajomego. Nie wiem kto to był, na dworze totalna ciemność, widać tylko czarne sylwetki. Tak czy siak ten "znajomy" zatrzymał się na chwilę przed naszym domem, spojrzał na mnie, a po pewnym czasie poszedł dalej.
- Oglądamy? - usłyszałam głos Bruna.
- Jasne - uśmiechnęłam się, starając się zapomnieć o tym co przed chwilą się stało.
Usiedliśmy na kanapie, wspólnie oglądając komedię.
- Chcesz coś zjeść? - zapytał Bruno po pewnym czasie.
- A z chęcią - odpowiedziałam.
Bruno poszedł do kuchni i zaczął robić tosty, ja w tym czasie, korzystając z okazji. wyłożyłam się na długości całej kanapy.
- Proszę, oto tos... Ej, co jest!? - Bruno spojrzał na mnie podejrzliwie. - Weź się przesuń, co?
- Nie - zawołałam z radością.
Bruno nachylił się nade mną.
- Co powiedziałaś?
- Że nie - uśmiechnęłam się, po czym wzięłam wielki zamach i sprawiłam, że to ja nachylałam się teraz nad Brunem. On jednak szybko to zmienił.
- Bruno przestań - zaczęłam się śmiać, a on zbliżył do siebie nasze twarze i złączył nasze usta w pocałunek.
- Nie przestanę - powiedział cicho.

niedziela, 23 lutego 2014

Odcinek 14

Nie wiedziałam co powiedzieć... Patrzyłam na niego, on na mnie...
- Ech... Alice, przepraszam... Nie, nie chcę niszczyć tej przyjaźni, nie wiem czemu to zrobiłem...
- Życie... Emocje - zacytowałam jego własne słowa.
Uśmiechnął się.
- Przepraszam, bo prawie zepsułbym przyjaźń przez te całe 'emocje'...
Dlaczego to wszystko jest takie skomplikowane? Kocham go czy może po prostu najzwyczajniej w świecie go potrzebowałam? Potrzebowałam jako przyjaciela. Czym właściwie jest to co łączy mnie z Brunem? - myślałam idąc w milczeniu obok niego.

Minęło parę dni, a ja i Bruno bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Spędzaliśmy ze sobą jak najwięcej czasu jako ci przyjaciele co bardzo mnie cieszyło. Na powitanie dawaliśmy sobie buziaka w policzek, zawsze szliśmy trzymając się za ręce, słysząc tylko szepty innych ludzi, którzy nazywali nas 'dobraną parą'. Na takie słowa zawsze wybuchaliśmy śmiechem.
Wracaliśmy właśnie z jednego spaceru z parku kierując się prosto do studia. W pomieszczeniu byli już wszyscy: Sasha, Phil, Ari i ci tulący się do siebie Malie i Matt. Nie mogłam uwierzyć, że nadal są razem. Zawsze patrzyłam na to z obrzydzeniem. Ech, Malie, dlaczego ty mu wierzysz?
- No nareszcie! - zawołała Sasha. - Musimy wrócić do hotelu i się spakować!
- Spakować? - spojrzałam dziwacznie na przyjaciółkę. - Gdzie jedziemy?
Malie z Sashą popatrzyły na siebie i zaczęły się śmiać.
- Do domu, idioto - powiedziała Malie chichocząc.
Te trzy słowa sprawiły, że coś pękło w moim sercu. Do domu? I znów wrócę do szarej rzeczywistości bez Bruna? Jak to będzie niby wyglądać? A potem może znowu wydarzy się cud i go spotkam? Wątpię.
- Halo, Alice? - Sasha wyrwała mnie z zamyśleń. - Wszystko gra?
- E... Tak, jasne, znaczy.. Znaczy nie do końca - westchnęłam.
- Chcesz tu zostać, prawda?
Spojrzałam na przyjaciółkę.
- A wy nie chcecie?
- Alice, musimy wracać...
- Nie! Ja nigdzie nie jadę! - krzyknęłam.
- Alice, no co ty...
- Nie rozumiesz jak wiele znaczy dla mnie zostać tu z nimi w Los Angeles? - wskazałam na chłopaków.
- Proszę bardzo, jak tak ci na NICH zależy to tu zostań! - wypowiedziała Sasha w złości i kierowała się do wyjścia.
- Sasha! - zaczęłam ją gonić.
Widziałam tylko jak na moich oczach Sasha wsiada do taksówki, która szybko odjeżdża z piskiem w stronę hotelu. Zaczęłam biec za nimi. Hotel nie był daleko, dlatego więc w krótkim czasem znalazłam się przed wejściem do niego. Zmęczona pobiegłam pod drzwi naszego pokoju.
- Sasha, otwórz! - dobijałam się.
- Nie, po co? Zostań tu z Brunem.
- Sasha...
- Co? - drzwi lekko się uchyliły, a w drzwiach stanęła zapłakana przyjaciółka. - Daję ci ostatnią szansę... Na kim bardziej ci zależy? Na nas czy na nim?
Miałam wybierać pomiędzy najlepszymi przyjaciółmi - super. Milczałam, nie wiedziałam co powiedzieć. Z Sashą przyjaźnię się dłużej, ale to na Bruna czekałam kilka lat...
- Rozumem, że już wybrałaś - Sasha zamknęła mi drzwi przed nosem - Twoje rzeczy przyniesiemy ci z Malie dziś wieczorem do studia.
- A gdzie będę spać? - zdziwiłam się.
- Nie wiem, ale myślę, że coś znajdziesz, skoro podjęłaś swoją jakże dorosłą decyzję.
Na nic byłam tu teraz potrzebna. Sasha mi nie otworzy nawet, gdybym powiedziała, że jadę z nimi. Za bardzo ją znam. Wyszłam przed hotel, a tam zobaczyłam zapłakaną Malie.
- Malie, przepraszam was, naprawdę was przepraszam... Błagam, musicie mi wybaczyć.. Nie wiem kogo wybrać, nie umiem wybierać pomiędzy przyjaciółmi..
Malie wciąż płakała patrząc mi prosto w oczy.
- Jak mogłaś...
- Malie, zrozum...
- Jak mogłaś spotykać się z Mattem nic mi o tym nie mówiąc...
Stanęłam jak wryta. Nie wierzę, że on był w stanie zrobić coś takiego.
- Malie, co ty wygadujesz, nic takiego nie było...
- Powiedział mi to, Alice. Zerwał ze mną.
- Malie, mówiłam ci, że on nie zachowuje się wobec ciebie fair, nie wierzyłaś mi, pamiętasz?
- A teraz nie mogę uwierzyć, że to ty się z nim spotykasz... Jak mogłaś?
- Malie, to nieprawda! - tłumaczyłam się, ale ta tylko minęła mnie i poszła do hotelu.
Wróciłam piechotą do studia, nie wierząc w to wszystko co zaszło.

niedziela, 16 lutego 2014

DZIĘKUJĘ :)

Dziękuję za ponad 1000 wyświetleń na moim blogu :) Dziękuję też osobom, które czytają moje opowiadanie <3 Może niedługo wstawię nową część, ale jeśli czytasz to zostaw po sobie ślad w komentarzu, chcę zobaczyć ilu mam czytelników :P to dużo dla mnie znaczy, niedługo akcja się bardziej rozkręci, bo mam pomysł na dalsze odcinki ;)

wtorek, 11 lutego 2014

Odcinek 13

Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam, ale nie miałam weny ani czasu xD na szczęście teraz mam ferie, więc spokojnie mogę to nadrobić :3

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Razem z Sashą i Malie wróciłyśmy do studia. Nie chciałam teraz mówić o tym co się stało...  Całą drogę przebyłyśmy w milczeniu.
 Weszłyśmy do środka, a tam zastałyśmy uradowanego Phila. Próbowałam udawać równie szczęśliwą co on, nie mieszać go w moje i Bruna sprawy.
- Dziewczyny! Gdzie byłyście? - spytał.
- Pojechałyśmy po Alice - powiedziała Sasha.
- Ach, tak, słyszałem o historii z brakiem miejsc... Naprawdę bardzo was przepraszam... Gdzie nocowałaś, Alice?
Jakoś nie chciałam powiedzieć tego Philowi... Czułam, że ten temat będzie drążony przez następne 15 minut, a może i więcej. W rozmyśleniach wyprzedziła mnie Sasha.
- U Bruna - zawołała przyjaciółka.
- U Bruna? - Phil uniósł jedną brew. - A dlaczego on cię nie odwiózł? Właściwie gdzie on jest? Przecież już powinien tu być...
Usłyszeliśmy nagle trzask drzwi i ciężkie oddechy. To Bruno wbiegł do pokoju zdyszany.
- Jestem, jestem... Przepraszam za to małe spóźnienie...
- O! Bruno! Może ty mi wszystko wyjaśnisz, bo Alice jakoś niechętnie do tego podchodzi. Słuchaj, nocowała u ciebie? Czemu nie przyjechaliście razem tylko dziewczyny musiały ją odwozić? I jeszcze przyjechałeś później... W ogóle masz jakieś zaczerwienione oczy... Alice też! Nie wiem czy to od płaczu czy od zaspania...
- Od zaspania - krzyknęliśmy z Brunem jednocześnie.
- Ha ha, jak zgodnie - zaśmiał się Phil. - Dobra, nie będę już drążył tematu.
Spojrzałam na Bruna, on na mnie i nastała głupia cisza. Nagle do pokoju wszedł Matt, popatrzył na mnie i głupio się uśmiechnął.
- Hm... Jakaś sprawa tkwi pomiędzy wami, prawda? - Phil szybko to wyczuł... Aż zbyt szybko. - Ale już się nie mieszam. W ogóle to mam dla was świetną wiadomość!
- Jaką? - zapytała zaciekawiona Malie.
- Znalazłem pokój hotelowy, nie musicie już tu spać!
- Wow, to super! - ucieszyłam się.
- Na recepcji powiedziano mi, że możecie być około 7 wieczorem już dzisiejszego dnia. Póki co spakujcie się i tego... Zobaczymy jak to z tym będzie - uśmiechnął się Phil i razem z Arim poszli do swojego pokoiku, w którym wszystko tworzono. Bruno poszedł do łazienki. Nic innego nam nie pozostało jak spakować się do końca. Ja na szczęście byłam już prawie gotowa po nocy spędzonej poza studiem. Jeszcze tylko moja gitara i róże, które dostałam od Bruna. Były one w specjalnej salce wytwórni The Smeezingtons. Oby nikomu nie przeszkodziło, jeśli wejdę tam na chwilę. Ruszyłam w kierunku drzwi, ale nagle ktoś poklepał mnie po ramieniu. Bruno.
- Śliczny list - powiedział.
- To sarkazm czy...
- Mówię serio. Mam nadzieję, że uda nam się spotkać jeszcze dzisiejszego dnia - zawołał i wszedł do salki. Ruszyłam za nim. Wzięłam do rąk SWOJĄ gitarę i kierowałam się do wyjścia.
- Zapomniałaś o czymś - usłyszałam głos Bruna. Odwróciłam się i ujrzałam go trzymającego w ręce śliczne róże - no chyba, że po prostu chcesz, żebym po raz kolejny ci je wręczył - uśmiechnął się.
- Tak, właśnie tego chciałam - zaśmiałam się cicho.
Bruno uklęknął, wystawił przed siebie bukiet i schylił głowę.
- Alice, czy zechcesz przyjąć ten oto prezent od samego Bruno Marsa z wytwórni The Smeezingtons? - zapytał najpoważniejszym głosem jakim tylko się dało (z pewnością mówię tak, bo nigdy nie słyszałam go mówiącego poważnym głosem).
- Zaraz, zaraz... Bruno Mars? Jakaś nowa ksywka?
- Oczywiście, a chcesz wiedzieć skąd wziął się przydomek Mars? - zapytał i wstał.
- No skąd?
- Bo w szkole średniej dziewczyny mówiły mi, że jestem nie z tego świata - powiedział i, chcąc wyglądać jak najbardziej sexy, oparł się jedną ręką o krzesło na kółkach. Ono jednak szybko odjechało, po czym Bruno wywrócił się tuż przed moją twarzą. Cicho zachichotałam.
- Jestem tylko ciekawa czy mówiły to w sposób pozytywny czy też negatywny - uśmiechnęłam się i wzięłam kwiaty z jego rąk. Wróciłam z powrotem do pokoju, w którym miałam wszystkie rzeczy. Nigdzie nie widziałam dziewczyn... Ale za to na kanapie siedział Matt.
- Co tam, kochana? Chciałoby się mieć znowu tak wspaniałego chłopaka jak ja, co? - ponownie wcielił się w swą rolę.
- Matt, oni nas nie słyszą, daruj sobie ten teatrzyk!
- Uff... To dobrze. Choć w sumie jakby się zastanowić to ja nie do końca udaję. - Matt wstał z kanapy.
- Co? - patrzyłam na niego zdziwiona.
- Podobasz mi się, Alice. I chyba dobrze o tym wiesz.
- Super, a co z Malie?
- A właśnie, czas z nią zerwać... Malie! - krzyknął Matt usiłując ją zawołać.
- Ile razy już ci mówiłam, że jesteś dupkiem? - spojrzałam na niego.
Matt zaśmiał się. Nagle do pokoju weszły Sasha z Malie.
- Ktoś mnie wołał? - spytała Malie.
- Nie, nie... - mówiłam. Nie chciałam, żeby to wszystko odbyło się w ten sposób. - Spakowałyście się już? - szybko zmieniłam temat.
- Tak, już dawno... - westchnęła Sasha.
Malie usiadła na kanapie koło Matta. Ten, jakby nigdy nic, objął ją i przysunął koło siebie. Nie mogłam w to uwierzyć... Miałam go dość!
- Malie, błagam! Nie możesz z nim być, to totalny dupek, idiota!! On udaje, wiem, że tego nie widzisz, ale on udaje! Wprost genialny aktor! - wrzasnęłam.
- Hę? Ktoś tu się robi chyba zazdrosny... - Matt zaczynał na nowo kolejną śpiewkę.
- Matt, ogarnij się! Malie, musisz mi uwierzyć, proszę! On wmówił Brunowi, że jest moim chłopakiem, pocałował mnie... Pocałował mnie, rozumiesz?
Malie milczała. Nie ogarniała tej sytuacji... Zresztą nie dziwię się.
- Pocałowałem? Haha, Alice.. Nie rozśmieszaj mnie - w ogóle nie było widać, że kłamie. Był bardziej wiarygodny ode mnie...
- Alice... O co chodzi... - wyszeptała cicho Malie. Była lekko zagubiona. - Proszę, skończ... Przecież gdyby to była prawda to by ze mną zerwał...
W sumie racja... Zerwałby... A to i tak było w jego planach... Oby Malie niedługo dowiedziała się prawdy, bo teraz raczej mi nie uwierzy.
- Alice, wiem, że kiedyś byłaś we mnie szaleńczo zakochana, ale myślałem, że to już przeszłość...
- Ja w tobie? Matt, skończ udawać!
Zdenerwowana postanowiłam wyjść na chwilę na dwór. Usiadłam na ławce przed budynkiem.
- Heeej! - usłyszałam gdzieś z góry. To Bruno wyglądał przez okno. Nagle szybko się schował - dziwne.
Nie minęła chwila, a drzwi wejściowe od budynku otworzyły się. Bruno usiadł koło mnie.
- Co jest?
- Jestem wkurzona... Matt to zbyt dobry aktor. Sposób w jaki traktuje Malie jest okropny - założyłam ręce na siebie. - I na dodatek wszyscy wierzą w wersję Matta! Wszyscy!
Bruno objął mnie ramieniem.
- Ja wierzę tobie - powiedział cicho.
Spojrzałam na niego.
- Ssserio? Ale rano...
- Przepraszam za rano.
- Ty przepraszasz? To ja cię przepraszam... - wyszeptałam.
- Za co, jeśli to wszystko to była nieprawda?
Umilkłam na chwilkę.
- Zaczął mnie całować... A ja nic... Nie wiem czemu. - powiedziałam cicho, tak cicho jak nigdy.
Bruno westchnął.
- Życie... Emocje. - czy Bruno aż tak mnie rozumie czy udaje?
Uśmiechnęłam się do niego.
- Tak, to chyba to.
- Może się przejdziemy? Tu obok jest ładny park - zaproponował nagle Bruno.
Początkowo szliśmy w ciszy, ale już po chwili było zupełnie inaczej. Zachowywaliśmy się jak starzy, dobrzy przyjaciele... Co chwilę się śmialiśmy, nawet z jakichś błahostek. Lecz nagle...
- Alice... A właściwie to Matt dobrze całuje? - powiedział ni stąd, ni zowąd Bruno.
- Hm... A dlaczego o to pytasz? - zdziwiłam się.
Bruno nagle zatrzymał się, spojrzał w moje oczy i zbliżył się. Objął moją twarz... Znów byliśmy tak blisko ja wtedy... Ale tym razem nie przeszkodził nam zupełnie nikt. Ani Matt, ani Sasha, ani Malie, ani Phil czy też Ari. To się nareszcie wydarzyło!
- Bo chciałbym wiedzieć, który z nas robi to lepiej...