piątek, 28 lutego 2014

Odcinek 16

Następnego dnia obudziłam się bardzo wcześnie. Zeszłam na dół do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę. W domu było jakoś podejrzliwie zimno... Ach, tak, zostawiliśmy uchylone okno, super. Przypomniałam sobie jak pierwszy raz tu byłam i zobaczyłam pokój pełen koszul i kapeluszy. Czyżby to były te drzwi? Lekko nadusiłam klamkę, a moim oczom znów ukazał się ten niesamowity widok. Z racji tego, że było mi strasznie zimno, postanowiłam wziąć jedną z koszul Bruna. Nie chciałam iść do góry, bo bym go obudziła. Mam nadzieję, że nie będzie miał nic przeciwko.
- Co jest? - usłyszałam jego głos, a później kroki na schodach. - Czemu tak szybko wstałaś? - spojrzał na mnie z przymrużonymi ze zmęczenia oczami - To moja koszula?
- Em.. Tak, jest śliczna - uśmiechnęłam się. - Było mi zimno, przepraszam.
Bruno zaśmiał się ukazując szereg swych doskonale białych zębów. Po chwili przystąpił do robienia śniadania. Wszystko robił w dziwnym zamyśleniu...
- Bruno, wszystko ok? -  zapytałam zaciekawiona.
Bruno przerwał przyrządzanie śniadania i spojrzał na mnie tymi swoimi brązowymi oczyma.
- Nie wiem.. Chyba nie.
- Dlaczego?
Cisza. Bruno ciągle się na mnie gapił.
- Alice, nie możemy udawać tych całych "przyjaciół" - wywarł nacisk na ostatnim słowie. - To bez sensu. Nie możemy spróbować?
Nie mogłam uwierzyć jego słowom.
- A co jeśli to nie wypali, a my potem już do końca życia nie będziemy się do siebie odzywać? - posmutniałam.
- Alice, nie myśl teraz o tym, pomyśl o nas. Nie mogę tego ukrywać, ty też to widzisz.. Alice.. Ja cię po prostu kocham.
Wzruszyłam się. Tak niesamowicie się wzruszyłam. On mnie kocha? Tak, on mnie kocha.
- Spróbujmy - uśmiechnęłam się.
I tak oto zyskałam najwspanialszą miłość na świecie.

Minęło popołudnie, a ja szukałam ofert pracy w komputerze. Jaki miałam pomysł? Szczerze, myślałam o nauczycielce tańca. Tak, tańczę, czego wam chyba jeszcze nie mówiłam, właściwie zajmuję się tym już od 8 lat. Kocham to. Kiedyś już wspominałam o tym, że Sasha (ach, jak ja za nią tęsknię!) tańczy wprost genialnie! Właściwie to ona namówiła mnie do tego, za co jej już zawsze będę wdzięczna. Sasha od ponad roku uczy w niewielkiej szkółce na Hawajach 'Aloha'. Pamiętam jak często przychodziłam do niej, żeby zobaczyć jak uczy... Bo sama - nie wiem czemu - nie zrobiłam w sprawie tańca nic szczególnego. Myślę, że czas spróbować.
Nagle poczułam ręce na moich ramionach.
- Co robisz? - spytał.
- Szukam pracy - westchnęłam.
Bruno zaczął przyglądać się monitorowi komputera.
- Taniec? Nie wiedziałem, że tańczysz...
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz - ucałowałam jego policzek. - Ech, no ale nigdzie nie widzę wolnych miejsc...
- Hm.. Niedaleko nas dopiero co otworzono nową szkołę tańca.. "Street dance" czy jakoś tak to się zwało... - zamyślił się Bruno.
- O, to super! Zaprowadzisz mnie tam?
- Dla ciebie wszystko - ech, ten komplemenciarz.
Razem z Brunem poszliśmy w to nieznane miejsce. W środku zastałam całkiem sympatyczną panią.
- Dzień dobry! Chciałabym ubiegać się o pracę jako nauczyciel tańca - zaczęłam.
- Proszę za mną - uśmiechnęła się kobieta i zaprowadziła mnie do gabinetu.
Zaczęła się rozmowa wstępna o mnie, o moim doświadczeniu, bla, bla, bla... Gdy powiedziałam, że tańczę już 8 lat Bruno spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Pewnie miał żal, że nic mu nie mówiłam.
- Rozumiem, rozumiem... - powiedziała kobieta.
- Więc jak będzie? - spytałam.
- No mam nadzieję, że super, bo pracę pani z pewnością u nas dostanie! Będziemy dzwonić.
Uśmiechnęłam się i przyzwoicie opuściłam gabinet. Dopiero po wyjściu zaczęłam skakać z radości jak jakaś nienormalna.
- Słyszysz, dostanę pracę! - cieszyłam się.
Bruno złożył na moich ustach delikatny pocałunek.
- Musimy to jakoś uczcić - zawołał.
Bruno prowadził mnie w jakieś nieznane mi miejsce. Byliśmy w centrum miasta, nie było nigdzie żadnego parku... Co on kombinował?
- Zamknij oczy - powiedział.
- Ale dlacze...
- Proszę, zamknij - przerwał mi.
Posłusznie wykonałam jego polecenie i nagle poczułam jak Bruno bierze mnie na ręce.
- Aaa, Bruno, co ty robisz? - śmiałam się, ale moje oczy nadal były zamknięte.
- Zobaczysz...
Chyba jechaliśmy windą na jakieś wysokie piętro. Nie wiedziałam o co chodzi. Nagle poczułam, że winda się otwiera.
- Nie podglądaj! - polecił mi.
Wyszliśmy gdzieś, to nie było żadne pomieszczenie, byliśmy na dworze.
- Dobra, otwórz - rzekł Bruno.
Nie mogłam uwierzyć. Piękny taras, przyozdobiony kolorowymi kwiatami, na środku stolik z postawioną na nim świeczką.
- Gdzie my jesteśmy? - zdziwiłam się.
- Kiedyś prawie codziennie tu przychodziłem i tak jakoś... Rozmyślałem nad wszystkim - Bruno zbliżył się do barierek podziwiając widoki, ja zrobiłam to samo. Co widziałam? Środek miasta, wszystko oświetlone.. Tu było ślicznie.
- A kiedy zdążyłeś ustawić to wszystko? - spojrzałam na stolik.
- Mmm... To będzie już moja mała tajemnica - uśmiechnął się i odsunął dla mnie krzesło. Stolik póki co był pusty, nie wiedziałam czy nagle pojawi się tu jedzenie czy co on jeszcze wykombinuje. Widziałam tylko jak pisał do kogoś sms'a. Nagle usłyszałam dźwięk jego sygnału, Bruno spoglądnął na wiadomość i uśmiechnął się.
- Bruno, o co chodzi? - patrzyłam na niego.
I nagle ni stąd, ni zowąd drzwi windy się otworzyły, z nich wyszedł gość ubrany w garnitur niosący dwa talerze spaghetti.
- Chodzi o to, że cię kocham - uśmiechnął się Bruno. - Smacznego! - dodał po chwili, a mnie zamurowało.

3 komentarze:

  1. Zakochańce moje <3 Next please ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww...So sweet !!! .♥.
    Nareszcie są razem.Bru jaki romantyk :P

    Z niecierpliwością czekam na następny. :*

    OdpowiedzUsuń