wtorek, 11 lutego 2014

Odcinek 13

Przepraszam, że tak długo nic nie pisałam, ale nie miałam weny ani czasu xD na szczęście teraz mam ferie, więc spokojnie mogę to nadrobić :3

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 Razem z Sashą i Malie wróciłyśmy do studia. Nie chciałam teraz mówić o tym co się stało...  Całą drogę przebyłyśmy w milczeniu.
 Weszłyśmy do środka, a tam zastałyśmy uradowanego Phila. Próbowałam udawać równie szczęśliwą co on, nie mieszać go w moje i Bruna sprawy.
- Dziewczyny! Gdzie byłyście? - spytał.
- Pojechałyśmy po Alice - powiedziała Sasha.
- Ach, tak, słyszałem o historii z brakiem miejsc... Naprawdę bardzo was przepraszam... Gdzie nocowałaś, Alice?
Jakoś nie chciałam powiedzieć tego Philowi... Czułam, że ten temat będzie drążony przez następne 15 minut, a może i więcej. W rozmyśleniach wyprzedziła mnie Sasha.
- U Bruna - zawołała przyjaciółka.
- U Bruna? - Phil uniósł jedną brew. - A dlaczego on cię nie odwiózł? Właściwie gdzie on jest? Przecież już powinien tu być...
Usłyszeliśmy nagle trzask drzwi i ciężkie oddechy. To Bruno wbiegł do pokoju zdyszany.
- Jestem, jestem... Przepraszam za to małe spóźnienie...
- O! Bruno! Może ty mi wszystko wyjaśnisz, bo Alice jakoś niechętnie do tego podchodzi. Słuchaj, nocowała u ciebie? Czemu nie przyjechaliście razem tylko dziewczyny musiały ją odwozić? I jeszcze przyjechałeś później... W ogóle masz jakieś zaczerwienione oczy... Alice też! Nie wiem czy to od płaczu czy od zaspania...
- Od zaspania - krzyknęliśmy z Brunem jednocześnie.
- Ha ha, jak zgodnie - zaśmiał się Phil. - Dobra, nie będę już drążył tematu.
Spojrzałam na Bruna, on na mnie i nastała głupia cisza. Nagle do pokoju wszedł Matt, popatrzył na mnie i głupio się uśmiechnął.
- Hm... Jakaś sprawa tkwi pomiędzy wami, prawda? - Phil szybko to wyczuł... Aż zbyt szybko. - Ale już się nie mieszam. W ogóle to mam dla was świetną wiadomość!
- Jaką? - zapytała zaciekawiona Malie.
- Znalazłem pokój hotelowy, nie musicie już tu spać!
- Wow, to super! - ucieszyłam się.
- Na recepcji powiedziano mi, że możecie być około 7 wieczorem już dzisiejszego dnia. Póki co spakujcie się i tego... Zobaczymy jak to z tym będzie - uśmiechnął się Phil i razem z Arim poszli do swojego pokoiku, w którym wszystko tworzono. Bruno poszedł do łazienki. Nic innego nam nie pozostało jak spakować się do końca. Ja na szczęście byłam już prawie gotowa po nocy spędzonej poza studiem. Jeszcze tylko moja gitara i róże, które dostałam od Bruna. Były one w specjalnej salce wytwórni The Smeezingtons. Oby nikomu nie przeszkodziło, jeśli wejdę tam na chwilę. Ruszyłam w kierunku drzwi, ale nagle ktoś poklepał mnie po ramieniu. Bruno.
- Śliczny list - powiedział.
- To sarkazm czy...
- Mówię serio. Mam nadzieję, że uda nam się spotkać jeszcze dzisiejszego dnia - zawołał i wszedł do salki. Ruszyłam za nim. Wzięłam do rąk SWOJĄ gitarę i kierowałam się do wyjścia.
- Zapomniałaś o czymś - usłyszałam głos Bruna. Odwróciłam się i ujrzałam go trzymającego w ręce śliczne róże - no chyba, że po prostu chcesz, żebym po raz kolejny ci je wręczył - uśmiechnął się.
- Tak, właśnie tego chciałam - zaśmiałam się cicho.
Bruno uklęknął, wystawił przed siebie bukiet i schylił głowę.
- Alice, czy zechcesz przyjąć ten oto prezent od samego Bruno Marsa z wytwórni The Smeezingtons? - zapytał najpoważniejszym głosem jakim tylko się dało (z pewnością mówię tak, bo nigdy nie słyszałam go mówiącego poważnym głosem).
- Zaraz, zaraz... Bruno Mars? Jakaś nowa ksywka?
- Oczywiście, a chcesz wiedzieć skąd wziął się przydomek Mars? - zapytał i wstał.
- No skąd?
- Bo w szkole średniej dziewczyny mówiły mi, że jestem nie z tego świata - powiedział i, chcąc wyglądać jak najbardziej sexy, oparł się jedną ręką o krzesło na kółkach. Ono jednak szybko odjechało, po czym Bruno wywrócił się tuż przed moją twarzą. Cicho zachichotałam.
- Jestem tylko ciekawa czy mówiły to w sposób pozytywny czy też negatywny - uśmiechnęłam się i wzięłam kwiaty z jego rąk. Wróciłam z powrotem do pokoju, w którym miałam wszystkie rzeczy. Nigdzie nie widziałam dziewczyn... Ale za to na kanapie siedział Matt.
- Co tam, kochana? Chciałoby się mieć znowu tak wspaniałego chłopaka jak ja, co? - ponownie wcielił się w swą rolę.
- Matt, oni nas nie słyszą, daruj sobie ten teatrzyk!
- Uff... To dobrze. Choć w sumie jakby się zastanowić to ja nie do końca udaję. - Matt wstał z kanapy.
- Co? - patrzyłam na niego zdziwiona.
- Podobasz mi się, Alice. I chyba dobrze o tym wiesz.
- Super, a co z Malie?
- A właśnie, czas z nią zerwać... Malie! - krzyknął Matt usiłując ją zawołać.
- Ile razy już ci mówiłam, że jesteś dupkiem? - spojrzałam na niego.
Matt zaśmiał się. Nagle do pokoju weszły Sasha z Malie.
- Ktoś mnie wołał? - spytała Malie.
- Nie, nie... - mówiłam. Nie chciałam, żeby to wszystko odbyło się w ten sposób. - Spakowałyście się już? - szybko zmieniłam temat.
- Tak, już dawno... - westchnęła Sasha.
Malie usiadła na kanapie koło Matta. Ten, jakby nigdy nic, objął ją i przysunął koło siebie. Nie mogłam w to uwierzyć... Miałam go dość!
- Malie, błagam! Nie możesz z nim być, to totalny dupek, idiota!! On udaje, wiem, że tego nie widzisz, ale on udaje! Wprost genialny aktor! - wrzasnęłam.
- Hę? Ktoś tu się robi chyba zazdrosny... - Matt zaczynał na nowo kolejną śpiewkę.
- Matt, ogarnij się! Malie, musisz mi uwierzyć, proszę! On wmówił Brunowi, że jest moim chłopakiem, pocałował mnie... Pocałował mnie, rozumiesz?
Malie milczała. Nie ogarniała tej sytuacji... Zresztą nie dziwię się.
- Pocałowałem? Haha, Alice.. Nie rozśmieszaj mnie - w ogóle nie było widać, że kłamie. Był bardziej wiarygodny ode mnie...
- Alice... O co chodzi... - wyszeptała cicho Malie. Była lekko zagubiona. - Proszę, skończ... Przecież gdyby to była prawda to by ze mną zerwał...
W sumie racja... Zerwałby... A to i tak było w jego planach... Oby Malie niedługo dowiedziała się prawdy, bo teraz raczej mi nie uwierzy.
- Alice, wiem, że kiedyś byłaś we mnie szaleńczo zakochana, ale myślałem, że to już przeszłość...
- Ja w tobie? Matt, skończ udawać!
Zdenerwowana postanowiłam wyjść na chwilę na dwór. Usiadłam na ławce przed budynkiem.
- Heeej! - usłyszałam gdzieś z góry. To Bruno wyglądał przez okno. Nagle szybko się schował - dziwne.
Nie minęła chwila, a drzwi wejściowe od budynku otworzyły się. Bruno usiadł koło mnie.
- Co jest?
- Jestem wkurzona... Matt to zbyt dobry aktor. Sposób w jaki traktuje Malie jest okropny - założyłam ręce na siebie. - I na dodatek wszyscy wierzą w wersję Matta! Wszyscy!
Bruno objął mnie ramieniem.
- Ja wierzę tobie - powiedział cicho.
Spojrzałam na niego.
- Ssserio? Ale rano...
- Przepraszam za rano.
- Ty przepraszasz? To ja cię przepraszam... - wyszeptałam.
- Za co, jeśli to wszystko to była nieprawda?
Umilkłam na chwilkę.
- Zaczął mnie całować... A ja nic... Nie wiem czemu. - powiedziałam cicho, tak cicho jak nigdy.
Bruno westchnął.
- Życie... Emocje. - czy Bruno aż tak mnie rozumie czy udaje?
Uśmiechnęłam się do niego.
- Tak, to chyba to.
- Może się przejdziemy? Tu obok jest ładny park - zaproponował nagle Bruno.
Początkowo szliśmy w ciszy, ale już po chwili było zupełnie inaczej. Zachowywaliśmy się jak starzy, dobrzy przyjaciele... Co chwilę się śmialiśmy, nawet z jakichś błahostek. Lecz nagle...
- Alice... A właściwie to Matt dobrze całuje? - powiedział ni stąd, ni zowąd Bruno.
- Hm... A dlaczego o to pytasz? - zdziwiłam się.
Bruno nagle zatrzymał się, spojrzał w moje oczy i zbliżył się. Objął moją twarz... Znów byliśmy tak blisko ja wtedy... Ale tym razem nie przeszkodził nam zupełnie nikt. Ani Matt, ani Sasha, ani Malie, ani Phil czy też Ari. To się nareszcie wydarzyło!
- Bo chciałbym wiedzieć, który z nas robi to lepiej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz