wtorek, 12 sierpnia 2014

A może te głosy będą spełnieniem naszych marzeń?

http://www.gloswielkopolski.pl/plebiscyt/karta/833,bruno-mars,24273,id,t,kid.html głosujemy, mamy naprawdę bardzo dobry start, zobaczcie jak jesteśmy wysoko! można głosować codziennie na każdego kandydata! postarajmy się!

piątek, 8 sierpnia 2014

Odcinek 27

- Nie uwierzysz kogo spotkałam, Johny! Tą laskę, Stephanie! Za kogo ona się uważa!? A wiesz co jest najlepsze!? Zobacz tylko! - w złości rzuciłam młodzieżowy magazyn na kanapę.
Johny milczał. Wygadał Brunowi wszystko, zupełnie wszystko. Czuł się z tym okropnie.
- Alice, przepraszam, że wpuściłem dziś Bruna, ale on mówił, że się pogodzicie i tak dalej...
- Nie chcę go widzieć. Znienawidziłam go, mówię serio.  - mruknęłam. - I nic tego nie zmieni.
- To dobrze, zapomnij o nim już na zawsze.
Bruno próbował się odzywać, wydzwaniał, ale ja miałam dosyć. Nie odbierałam, nie odpisywałam... W sumie przestałam czytać co do mnie pisze.

* * *
- Ciągle siedzisz z tym telefonem - mruknął Phil przyglądając się mu uważnie.
- Alice nie odbiera...
- Alice? A co ze Stephanie?
- Lawrence, nie pomagasz! - warknął.
- Co poradzę, ostatnio tak zamknąłeś się w sobie, że o niczym mi nie mówisz...
- Kocham Alice. Spodobała mi się Stephanie, fakt... Ale... To skomplikowane. Postanowiłem powiedzieć prawdę Steph po koncercie.
- Co jej powiedziałeś?
- Na początku chciała mnie pocałować, odsunąłem się... Po tym jak pocałowaliśmy się z Alice nie chciałem całować żadnej innej kobiety. Uwierzyłem, że... Mamy szanse być razem. Pokłóciłem się ze Stephanie i po prostu ją zostawiłem. Brzmi to chamsko, ale sam zacząłem się zastanawiać czy laska po prostu nie leciała na moją kasę.
- A Alice wie o tym wszystkim?
- Chyba wie o Stephanie, bo się do mnie nie odzywa... Ale ten cały Johny, przyjaciel Alice... On miał jej coś dać... Coś co by nas pogodziło. Chyba jednak jej tego nie dał - posmutniał Bruno.
- Stary, idź do niej.
- Zwariowałeś? Nie chciała mnie widzieć, poza tym za kilka godzin wylot z powrotem do Los Angeles...

* * *
Tak też się stało, Bruno wyjechał, ale mnie teraz już nie bardzo to obchodziło. Każdą wolną chwilę spędzałam z Johny'm, z czasem powoli przestając być przyjaciółmi. Johny był moim ideałem, tak to się stało, że zostaliśmy parą, sama nie wiem kiedy.
- Kochanie, Robby przyjechał od dziadków! - zawołał Johny wchodząc do mojego domu z młodszym braciszkiem.
- Robby! Jak było? Tęskniłam, wiesz? - zaśmiałam się.
- Ja też, ale czemu Johny mówi do ciebie 'kochanie'?
- Jesteśmy razem, braciszku.
- Czyli mam wujka?
- Jeszcze nie - zachichotałam.
- Jeszcze - podkreślił to słowo Johny.
- A ten pan co cię wtedy pocałował na scenie? - musiał zacząć ten temat? Naprawdę musiał?
- Ach, nie wiem o co chodziło... - udawałam przed braciszkiem.
Rozdział z Brunem chciałam uznać za skończony. Dokładnie, CHCIAŁAM... Ale jak już mieliśmy ten dar wpadania na siebie to nie mógł on nagle prysnąć...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------
Odcinek krótki, ale chciałam o sobie przypomnieć :D Nie wiem czy będę jeszcze dodawać tu odcinki, brak weny na to opowiadanie, proszę o zrozumienie XD

sobota, 2 sierpnia 2014

głosujemy na Bruna posłusznie :)

http://www.eska.pl/news/koncerty_2015_w_polsce_kto_powinien_zagrac_sprawdzamy_sile_fanow_glosujcie_sonda/102961 do końca września !

poniedziałek, 28 lipca 2014

kto powinien wystąpić w 2015 roku we Wrocławiu?

http://www.gazetawroclawska.pl/plebiscyt/karta/555,bruno-mars,20637,id,t,kid.html głosujemy na Bruna, kochani:)

Wyniki przekażą od organizatorów koncertów we Wrocławiu!!! czas do 31 lipca

czwartek, 24 lipca 2014

Odcinek 26

Razem z Johny'm byliśmy w moim domu. Zawiozłam Robby'ego do babci, mama z tatą wyjechali na dwudniową imprezę integracyjną. Byłam więc sama, choć w sumie niezupełnie, bo był ze mną Johny. Cały, calutki czas. Przyjaciel niósł mi właśnie herbatę, gdy ja leżałam zapłakana pod kocem.
- Dziękuję - wyszeptałam.
- Bruno to dupek - rzucił, widząc mój stan po opowiedzeniu mu historii z koncertu.
- Nie mów tak, w większości to moja wina.
- Nieprawda Alice... - Johny podał mi chusteczkę do przetarcia łez. - Zresztą nieważne, to skomplikowana historia. Nie przejmuj się nim.
- Łatwo powiedzieć. - westchnęłam.
- Ech, dobra, nie będziesz tu siedzieć w domu, zrozumiano? Idziemy na spacer - zarządził Johny i wstał z fotela.
- Dobrze, ale sama się przejdę... - wyczołgałam się jakoś z kanapy, ubrałam buty i bez słowa wyszłam.
Chciałam na chwilę pobyć sama, porozmyślać nad wszystkim i nad niczym. Kierowałam się w stronę naszego lokalnego centrum, wstępując do paru sklepów. Coś kazało mi wstąpić też do kiosku. Przeglądając gazety mój wzrok zatrzymał się na jakimś młodzieżowym magazynie, gdzie na okładce była.. Byłam ja i Bruno. Całujący się na koncercie. Wzięłam gazetę do ręki z niedowierzaniem, po czym z całej siły rzuciłam nią z powrotem na miejsce. I jak ja mam zapomnieć o Brunie!?
- Niezła akcja, co? - usłyszałam za sobą jakiś głos, niby znany, ale nie miałam pojęcia do kogo należy. Odwróciłam się, po czym zaczęłam kotłować w sobie wszystkie negatywne emocje. Dziewczyna z wczoraj, laska Bruna, niejaka Stephanie stała tuż przede mną. Laska też nieźle się zdziwiła... - To ty!
- Tak, to ja, przepraszam, że weszłam na drogę szczęścia twoją i twojego chłopaka - powiedziałam z niepohamowaną złością.
- Dobra, ale trzymaj się już od niego z daleka. - Stephanie wyglądała na naprawdę bardzo pewną siebie laskę.
- Wiesz czemu mnie pocałował? - postanowiłam jej wszystko wygarnąć. - Bo napisał tą piosenkę dla mnie.
- Bzdury gadasz, byłaś po prostu kolejną głupią faneczką, która liczy na coś więcej. Bruno nawet nie ma pojęcia kim jesteś i nigdy się nie dowie, kochana.
Miałam dość. Kupiłam ten młodzieżowy magazyn i wyszłam ze sklepu.

                                                          *       *       *

Johny został sam w moim domu. Jeszcze nie wiedział jak wielka czeka go niespodzianka. Pukanie do drzwi. Przed domem pojawił się ktoś nieznany Johny'emu. Uśmiech faceta zszedł mu z twarzy po otworzeniu drzwi, zupełnie jakby oczekiwał tu kogoś zupełnie innego.
- Przepraszam, chyba pomyliłem adresy... Nie znasz Alice Green, prawda?
- Znam... I to nawet bardzo dobrze - zaśmiał się Johny. - Poszła na spacer, ale niedługo powinna wrócić. Kim jesteś?
- Jestem... - zamyślił się facet. - Jestem starym dobrym kumplem Alice. Jakiś czas temu pokłóciliśmy się i chciałbym wszystko z nią wyjaśnić.
- Jak się nazywasz? - Johny pragnął rozszyfrować gościa.
- Peter. Peter Hernandez.
Johny nie miał pojęcia, że ten cały Peter to Bruno, natomiast Bruno nie wiedział jeszcze jak wiele Johny wie zarówno o Alice jak i o nim.
- Jakoś nie kojarzę cię z opowieści Alice... Choć wiem o niej serio dużo.
- Dobry przyjaciel, rozumiem? Czy może... Chłopak?
- Przyjaciel, nikt więcej.
- Ech.. Kiedyś też dużo wiedziałem o Alice, mówiła mi o wszystkim.. Potem kontakt się urwał.
Bruno wpadł na dobry pomysł. Udawać 'kumpla', starego dobrego 'kumpla', który wie o niej wszystko i zamierza się dowiedzieć jeszcze więcej.
- Wejdź do środka - zaprosił go Johny i razem usiedli w salonie.
- Co nowego u Alice? - rozsiadł się Bruno.
- Ech.. Głupia sprawa. Słyszałeś tą całą historię z Brunem? Biedna.
Bruna przeszły dreszcze.
- Historia z Brunem? Słyszałem, słyszałem dość wiele, ale nie mam pojęcia co działo się po wyjeździe Alice z Los Angeles...
- Co się działo, człowieku! Serio wiele, pokłócili się, Bruno powiedział, że już jej nie zaufa, a przecież Alice go kocha... Powinien o tym wiedzieć. - z pewnością odparł Johny.
- Kocha? A co z tym Mattem?
- Też wpadłeś w jego pułapkę.
- Co? Jaką pułapkę!?
- Matt owinął sobie wszystkich wokół palca. Jego gierki... Tak naprawdę Alice z Mattem ciągle się kłócili, ona próbowała w końcu uciec od niego... A gdy w okolicy pojawiała się Sasha, Malie lub Bruno mówił do niej 'kochanie' i całował ją.
- Ale przecież oni... - Bruno nie był już tak pewny wszystkiego o Alice.. Może warto jej zaufać? Co jeśli to wszystko co mówi Johny to prawda?
- Oni nie byli razem. Alice kochała tylko Bruna, nie potrafi być teraz z innym facetem... Pamiętam jak ją poznałem... Spodobała mi się, przyznaję. Ta nawet nie chciała myśleć o randkach.
- Alice mnie kocha... - wyszeptał Bruno.
- Co?
- Ee. Alice go kocha... Kocha Bruna.
- Taa.. Ale Bruno jej już nie uwierzy - Johny głęboko westchnął.


Chłopacy pogadali jeszcze chwilę, gdy nagle naszła mnie ochota, żeby zadzwonić do Johny'ego. Jeszcze nie wiedziałam kto właśnie jest u mnie w domu.
- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
- Johny, nie uwierzysz co stało się po drodze! Wracam już do domu, zaraz ci wszystko opowiem...
- Alice! Przyjechał jakiś twój kumpel - Johny zmienił temat.
- Kumpel? Jaki kumpel?
- Bardzo mu na tobie zależy.. Podobno kiedyś się pokłóciliście... On naprawdę chcę się pogodzić... Czemu nic mi nie mówiłaś o żadnym Peterze Hernandezie?
Ucichłam. Po prostu nie mogłam się ruszyć.
- Wyrzuć go, proszę.
- Ale Alice...
- Nie chcę go widzieć - powiedziałam w płaczu. Pierwszy raz naprawdę nie chciałam się z nim zobaczyć. Niech wróci do swojej Stephanie.
- Dlaczego?
- Moje gratulacje, Johny. Właśnie poznałeś szanownego Bruno Marsa - wrzasnęłam i rozłączyłam się.
Johny nie mógł uwierzyć.
- Co ja zrobiłem...
- Co zrobiłeś?
- Nie udawaj, możesz już pokazać swoje prawdziwe oblicze Bruna... Wszystko wygadałem.
Bruno zaśmiał się.
- Dziękuję, stary.
- Dziękujesz? Bruno, wynoś się stąd!
- Alice mnie kocha...Uwierzyłem w to. Dzięki tobie, stary. Wszystko się ułoży.
- Nic się nie ułoży, Alice widziała cię ze Stephanie.
- Stephanie? Ale ty nic nie rozumiesz... - Bruno wyglądał na zakłopotanego.
- Czego nie rozumiem? Znalazłeś nową laskę.
- Ale.. Gdybym wiedział, że Alice jeszcze się pojawi nigdy nie zrobiłbym tych rzeczy, które zrobiłem...
Nagle nastała cisza. Bruno szybko wyjął jakiś notes ze swojej torby.
- O co ci chodzi? - Johny nic nie rozumiał.
Bruno szukał czegoś w zeszycie.. Przypomniał sobie co kiedyś w nim zapisał...
- Niecałe 3 lata temu... - zaczął Bruno - gdy widziałem się z Alice... ona... Ona powiedziała te same słowa co ja przed chwilą. Uznałem, że będzie to dobry tekst piosenki... "Gdybym wiedziała, że jeszcze się pojawisz nigdy nie zrobiłabym tych rzeczy"... Tak to było - zaśmiał się Bruno wspominając dawne chwile - Po tym, gdy widziałem ją z Mattem. Mam dokładnie tą samą sytuację co ona... Ona mnie zrozumie - Bruno wyrwał kartkę z zeszytu - Proszę, daj to Alice... Teraz już idę, dzięki za wszystko!
Johny nie miał pojęcia o co chodzi. Nieumyślnie schował kartkę do plecaka, przez co zupełnie o niej zapomniał. Niestety.

poniedziałek, 14 lipca 2014

Odcinek 25

Rozległ się dzwonek do drzwi. Johny.
- Mogę wejść?
- Jasne wchodź. - zamknęłam za nim drzwi. - Jak tam? - spytałam, kierując się w kierunku kuchni.
- Po staremu. Bruno się odzywał?
Na chwilę ucichłam. "Tak, odzywał się, w radiu" - myślałam, ale nie uznałam, żeby była to konieczna informacja. Nalałam wodę do szklanki.
- Nie - podałam przyjacielowi kubek - Nie odzywał się.
- Zapomnij o nim choć na chwilę...
- Nie potrafię.
Sytuacja z Brunem była nieźle skomplikowana. Pamiętam jak jeszcze niedawno dopiero się poznawaliśmy... Chciałabym tak jeszcze raz, zacząć wszystko od nowa, żeby Matt nie pojawił się w moim życiu.

Przez najbliższe dni jedynym środkiem pocieszenia był Johny. To wspaniałe, że na siebie wpadliśmy, jestem wdzięczna losowi. Przychodził do mnie dzień w dzień.
- Gitara? - zdziwił się wchodząc pierwszy raz do mojego pokoju. - Nie mówiłaś, że grasz.
Spojrzałam na tą piękną gitarę i znów przywołały się wspomnienia z Brunem... Gdy mnie uczył.
- Uczę się. Ale straciłam ostatnio nauczyciela.
- Kto nim był?
- Bruno - odparłam po długiej ciszy. Johny westchnął.
- Słuchaj, Alice... Bruno jest teraz w Los Angeles, wiem, że ciągle o nim myślisz, ale nie jestem pewnien czy jest jeszcze szansa, że się zobaczycie.
- Przecież jest tu rodzina Bruna... Ona nie wyniosła się do Los Angeles tak jak kiedyś myślałam... Bruno ich pewnie odwiedzi. Poza tym... Mamy dar.
- Dar? - Johny skrzywił się.
- Dar wpadania na siebie, Bruno sam tak powiedział.
- Mówił tak?
Mój prawy kącik ust lekko uniósł się do góry.
- Mówił. W radiu. Bruno będzie miał koncert na Hawajach.
- Koncert? Kobieto, co ty wygadujesz - Johny jeszcze nie wiedział jak wyjątkowym człowiekiem jest Bruno, jak wiele potrafi.
- Ma piosenkę z B.o.B. - westchnęłam.

                                                         *    *     *

Minęło parę miesięcy. Sasha wyjechała na jakiś obóz, Malie do dziadków. Zawsze wyjeżdżają w tym samym momencie... Wtedy jedynym środkiem pocieszenia - jak już mówiłam - staje się Johny. Ale to teraz nieważne, nie miałam nawet czasu nad tym myśleć. Robby ciągle mnie pospieszał, nie mogłam się nawet spokojnie wymalować.
- Alice, spóźnimy się, nie rozumiesz?
- Przecież już idę.
Pewnym krokiem ruszyliśmy na przystanek. Zerknęłam jeszcze do torebki, by upewnić się czy wszystko zabrałam - telefon, kluczyki, portfel, woda...Ach, no i bilety! Są. Miejsca tuż pod sceną. Jak szybko został wyprzedany koncert B.o.B. to się w głowie nie mieści... Jakimś cudem zajęliśmy te miejsca.  Przyjechał nasz autobus. Miejsce koncertu nie było na szczęście daleko. Robby wyglądał na niesamowicie podekscytowanego... Zresztą nie powiem, że ja nie byłam. B.o.B. jest świetny, ale... Tu chodzi o kogoś jeszcze. O Bruna. Serce biło mi mocniej, gdy tylko słyszałam to imię. Nagle coś zapikało w mojej kieszeni.
Johny: Cześć, jedziecie już?
Ja: Właśnie wyjechaliśmy.
Johny: Spoko, pamiętaj, że odwiozę was po koncercie do domu!
Uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Johny jak zwykle był opiekuńczy i kochany.

Dojechaliśmy na miejsce. Tłum ludzi. Przeciskaliśmy się przez niego pokazując nasze bilety Golden. Plus tego jest taki, że dzięki nim mamy pierwszeństwo. Zajęliśmy miejsca. Wiedziałam już, że Bruno gdzieś tam jest... Szykuje się na występ... Czy myśli o mnie? Może jednak już jego uczucie minęło. On przecież mi nie wybaczy. Może jest teraz sobie szczęśliwy z mieszkanką Los Angeles. Za dużo myślę.
Światła zgasły, zabrzmiała muzyka. Jakiś znany utwór B.o.B. Nagle raper wyskoczył na scenę... Mój podjarany brat wrzasnął z radości. Lubiłam patrzeć, gdy się cieszy. To musiał być dla niego niesamowity urodzinowy prezent, bo niedawno skończył 6 lat.
- Dziękuję wam za przybycie - powiedział B.o.B. tym swoim kochanym głosem. Widać, że uwielbiał śpiewać dla swoich fanów. - Teraz czas na zupełnie nowy kawałek. Nie będę go jednak śpiewać sam - uśmiechnął się.
Zapaliła się jedna lampa. W jej blasku ujrzałam Phila... Tak, tego starego kochanego Phila, wujka Malie! Zasiadł za fortepianem. Kolejna lampa, na widowni totalna cisza.
- Bruno Mars! - wrzasnął raper. Nogi miałam już jak z waty. Wszedł, wszedł na scenę, jego cudowny uśmiech nie schodził mu z twarzy.
- Potrzebna nam będzie jeszcze jedna osoba - powiedział Bruno i przygryzł wargę. Często tak robił, gdy patrzył na ładne dziewczyny... I też na mnie. Uwielbiałam to, to było przeurocze. Nagle spojrzał na mnie. Zamarłam totalnie. Nie mogłam się ruszyć, serce biło mi mocniej. Bruno powoli zbliżał się w moją stronę - Potrzebna nam będzie... Dziewczyna. Śliczna dziewczyna - mówił i po chwili podał mi rękę, bym weszła na scenę.
- Poczekaj tu, Robby! - krzyknęłam pospiesznie, gdy ten patrzył na mnie jak oszołomiony. Potem spojrzałam na Bruna, a on zaczął się bawić moim włosami.
- Dziewczyna - wziął głęboki wdech - dla której zaśpiewamy tę piosenkę.
Rozległa się muzyka. Potem jego cudny głos. Był taki specyficzny. Śpiewał to wczuwając się w każde wypowiedziane słowo. Piosenka była przecudna, kochana. Po chwili zabrzmiał głos B.o.B. Raper przybliżył się do mnie i spojrzał w moje oczy. Uśmiechnął się. Piosenka dobiegała już powoli końca.
- Nothin' on you... - zaśpiewał, po czym przerwał to znaczącą ciszą. Uśmiechnął się do mnie. - Baby... - zanucił takim przecudnym głosem, że nie mogłam mu się oprzeć. I już nie wiedziałam co się dzieje. Bruno się przybliżył. Objął mnie w pasie... I pocałował w usta. Tak, tak, pocałował, na oczach całej widowni. Czułam się, jakbyśmy znowu byli razem. Bruno, błagam, powiedz, że ufasz. Nic jednak nie powiedział.

Koncert dobiegał końca, razem z Robby'm opuszczaliśmy budynek. Wzrokiem szukałam auta Johny'ego. Nagle ujrzałam Bruna... z jakąś laską. Zaczaiłam się za jednym z aut, by podsłuchać ich rozmowę. Robby stanął koło mnie.
- I dlaczego ty ją niby pocałowałeś? Okej, kariera karierą, ale naprawdę nie musisz całować przypadkowych dziewczyn. Wytłumaczysz mi czemu tak się stało?
- Stephanie, zrozum...
- Co mam rozumieć? To wyglądało jak zdrada, Bruno. Obiecaj, że już to się nie powtórzy - laska przybliżyła się do niego, jakby za chwilę mieli się pocałować.
Potem chyba się jeszcze o coś kłócili... Ale ja nie wytrzymałam. Poszłam sobie w poszukiwaniu samochodu Johny'ego. Ale Robby chyba tam jeszcze został. Ja natomiast byłam... Nie wiem czy wkurzona czy smutna. Po prostu płakałam. Tyle było po mnie widać z zewnątrz. Odnalazłam ciemnozielony samochód Johny'ego i weszłam do środka.
- Alice, Alice! - krzyczał za mną braciszek. Biedak, nie miał pojęcia jak ważną dla mnie osobę posłuchał. - Zaczekaj! - wsiadł na tylne siedzenie.
- Płaczesz przez niego? - spytał Johny.
- Nie gadajmy o tym teraz - szepnęłam, wskazując na braciszka.
- Alice, oni gadali o tobie? - zapytał w końcu Robby, jakby od dawna zżerała go ciekawość.
- Nie wiem, może.
- A znasz tych ludzi?
- Nie, Robby, nie znam.
- To czemu ten pan cię pocałował?
Widziałam tylko jak Johny wytrzeszczył oczy ze zdziwienia.
- Nieźle chyba było na tym koncercie - stwierdził przyjaciel.
- Tak, jakiś pan pocałował Alice, bo ona poszła na scenę! Do B.o.B., wiesz Johny? - krzyczał Robby.
- Naprawdę? - spojrzał na mnie. - To ci ta Alice ma szczęście - i już nie wiem czy miał być do sarkazm czy co innego. Ja już nic nie wiedziałam.

sobota, 12 lipca 2014

#HappyBirthdayKam

Hejka. Kiedy nowy odcinek? Jeszcze nie wiem :/ ale przybyłam do was, żeby was poinformować, że dziś urodziny Kamerona Whaluma :) Jest też akcja na tt, fajnie by było, gdybyście się włączyli! #HappyBirthdayKam