czwartek, 24 lipca 2014

Odcinek 26

Razem z Johny'm byliśmy w moim domu. Zawiozłam Robby'ego do babci, mama z tatą wyjechali na dwudniową imprezę integracyjną. Byłam więc sama, choć w sumie niezupełnie, bo był ze mną Johny. Cały, calutki czas. Przyjaciel niósł mi właśnie herbatę, gdy ja leżałam zapłakana pod kocem.
- Dziękuję - wyszeptałam.
- Bruno to dupek - rzucił, widząc mój stan po opowiedzeniu mu historii z koncertu.
- Nie mów tak, w większości to moja wina.
- Nieprawda Alice... - Johny podał mi chusteczkę do przetarcia łez. - Zresztą nieważne, to skomplikowana historia. Nie przejmuj się nim.
- Łatwo powiedzieć. - westchnęłam.
- Ech, dobra, nie będziesz tu siedzieć w domu, zrozumiano? Idziemy na spacer - zarządził Johny i wstał z fotela.
- Dobrze, ale sama się przejdę... - wyczołgałam się jakoś z kanapy, ubrałam buty i bez słowa wyszłam.
Chciałam na chwilę pobyć sama, porozmyślać nad wszystkim i nad niczym. Kierowałam się w stronę naszego lokalnego centrum, wstępując do paru sklepów. Coś kazało mi wstąpić też do kiosku. Przeglądając gazety mój wzrok zatrzymał się na jakimś młodzieżowym magazynie, gdzie na okładce była.. Byłam ja i Bruno. Całujący się na koncercie. Wzięłam gazetę do ręki z niedowierzaniem, po czym z całej siły rzuciłam nią z powrotem na miejsce. I jak ja mam zapomnieć o Brunie!?
- Niezła akcja, co? - usłyszałam za sobą jakiś głos, niby znany, ale nie miałam pojęcia do kogo należy. Odwróciłam się, po czym zaczęłam kotłować w sobie wszystkie negatywne emocje. Dziewczyna z wczoraj, laska Bruna, niejaka Stephanie stała tuż przede mną. Laska też nieźle się zdziwiła... - To ty!
- Tak, to ja, przepraszam, że weszłam na drogę szczęścia twoją i twojego chłopaka - powiedziałam z niepohamowaną złością.
- Dobra, ale trzymaj się już od niego z daleka. - Stephanie wyglądała na naprawdę bardzo pewną siebie laskę.
- Wiesz czemu mnie pocałował? - postanowiłam jej wszystko wygarnąć. - Bo napisał tą piosenkę dla mnie.
- Bzdury gadasz, byłaś po prostu kolejną głupią faneczką, która liczy na coś więcej. Bruno nawet nie ma pojęcia kim jesteś i nigdy się nie dowie, kochana.
Miałam dość. Kupiłam ten młodzieżowy magazyn i wyszłam ze sklepu.

                                                          *       *       *

Johny został sam w moim domu. Jeszcze nie wiedział jak wielka czeka go niespodzianka. Pukanie do drzwi. Przed domem pojawił się ktoś nieznany Johny'emu. Uśmiech faceta zszedł mu z twarzy po otworzeniu drzwi, zupełnie jakby oczekiwał tu kogoś zupełnie innego.
- Przepraszam, chyba pomyliłem adresy... Nie znasz Alice Green, prawda?
- Znam... I to nawet bardzo dobrze - zaśmiał się Johny. - Poszła na spacer, ale niedługo powinna wrócić. Kim jesteś?
- Jestem... - zamyślił się facet. - Jestem starym dobrym kumplem Alice. Jakiś czas temu pokłóciliśmy się i chciałbym wszystko z nią wyjaśnić.
- Jak się nazywasz? - Johny pragnął rozszyfrować gościa.
- Peter. Peter Hernandez.
Johny nie miał pojęcia, że ten cały Peter to Bruno, natomiast Bruno nie wiedział jeszcze jak wiele Johny wie zarówno o Alice jak i o nim.
- Jakoś nie kojarzę cię z opowieści Alice... Choć wiem o niej serio dużo.
- Dobry przyjaciel, rozumiem? Czy może... Chłopak?
- Przyjaciel, nikt więcej.
- Ech.. Kiedyś też dużo wiedziałem o Alice, mówiła mi o wszystkim.. Potem kontakt się urwał.
Bruno wpadł na dobry pomysł. Udawać 'kumpla', starego dobrego 'kumpla', który wie o niej wszystko i zamierza się dowiedzieć jeszcze więcej.
- Wejdź do środka - zaprosił go Johny i razem usiedli w salonie.
- Co nowego u Alice? - rozsiadł się Bruno.
- Ech.. Głupia sprawa. Słyszałeś tą całą historię z Brunem? Biedna.
Bruna przeszły dreszcze.
- Historia z Brunem? Słyszałem, słyszałem dość wiele, ale nie mam pojęcia co działo się po wyjeździe Alice z Los Angeles...
- Co się działo, człowieku! Serio wiele, pokłócili się, Bruno powiedział, że już jej nie zaufa, a przecież Alice go kocha... Powinien o tym wiedzieć. - z pewnością odparł Johny.
- Kocha? A co z tym Mattem?
- Też wpadłeś w jego pułapkę.
- Co? Jaką pułapkę!?
- Matt owinął sobie wszystkich wokół palca. Jego gierki... Tak naprawdę Alice z Mattem ciągle się kłócili, ona próbowała w końcu uciec od niego... A gdy w okolicy pojawiała się Sasha, Malie lub Bruno mówił do niej 'kochanie' i całował ją.
- Ale przecież oni... - Bruno nie był już tak pewny wszystkiego o Alice.. Może warto jej zaufać? Co jeśli to wszystko co mówi Johny to prawda?
- Oni nie byli razem. Alice kochała tylko Bruna, nie potrafi być teraz z innym facetem... Pamiętam jak ją poznałem... Spodobała mi się, przyznaję. Ta nawet nie chciała myśleć o randkach.
- Alice mnie kocha... - wyszeptał Bruno.
- Co?
- Ee. Alice go kocha... Kocha Bruna.
- Taa.. Ale Bruno jej już nie uwierzy - Johny głęboko westchnął.


Chłopacy pogadali jeszcze chwilę, gdy nagle naszła mnie ochota, żeby zadzwonić do Johny'ego. Jeszcze nie wiedziałam kto właśnie jest u mnie w domu.
- Halo? - usłyszałam po drugiej stronie słuchawki.
- Johny, nie uwierzysz co stało się po drodze! Wracam już do domu, zaraz ci wszystko opowiem...
- Alice! Przyjechał jakiś twój kumpel - Johny zmienił temat.
- Kumpel? Jaki kumpel?
- Bardzo mu na tobie zależy.. Podobno kiedyś się pokłóciliście... On naprawdę chcę się pogodzić... Czemu nic mi nie mówiłaś o żadnym Peterze Hernandezie?
Ucichłam. Po prostu nie mogłam się ruszyć.
- Wyrzuć go, proszę.
- Ale Alice...
- Nie chcę go widzieć - powiedziałam w płaczu. Pierwszy raz naprawdę nie chciałam się z nim zobaczyć. Niech wróci do swojej Stephanie.
- Dlaczego?
- Moje gratulacje, Johny. Właśnie poznałeś szanownego Bruno Marsa - wrzasnęłam i rozłączyłam się.
Johny nie mógł uwierzyć.
- Co ja zrobiłem...
- Co zrobiłeś?
- Nie udawaj, możesz już pokazać swoje prawdziwe oblicze Bruna... Wszystko wygadałem.
Bruno zaśmiał się.
- Dziękuję, stary.
- Dziękujesz? Bruno, wynoś się stąd!
- Alice mnie kocha...Uwierzyłem w to. Dzięki tobie, stary. Wszystko się ułoży.
- Nic się nie ułoży, Alice widziała cię ze Stephanie.
- Stephanie? Ale ty nic nie rozumiesz... - Bruno wyglądał na zakłopotanego.
- Czego nie rozumiem? Znalazłeś nową laskę.
- Ale.. Gdybym wiedział, że Alice jeszcze się pojawi nigdy nie zrobiłbym tych rzeczy, które zrobiłem...
Nagle nastała cisza. Bruno szybko wyjął jakiś notes ze swojej torby.
- O co ci chodzi? - Johny nic nie rozumiał.
Bruno szukał czegoś w zeszycie.. Przypomniał sobie co kiedyś w nim zapisał...
- Niecałe 3 lata temu... - zaczął Bruno - gdy widziałem się z Alice... ona... Ona powiedziała te same słowa co ja przed chwilą. Uznałem, że będzie to dobry tekst piosenki... "Gdybym wiedziała, że jeszcze się pojawisz nigdy nie zrobiłabym tych rzeczy"... Tak to było - zaśmiał się Bruno wspominając dawne chwile - Po tym, gdy widziałem ją z Mattem. Mam dokładnie tą samą sytuację co ona... Ona mnie zrozumie - Bruno wyrwał kartkę z zeszytu - Proszę, daj to Alice... Teraz już idę, dzięki za wszystko!
Johny nie miał pojęcia o co chodzi. Nieumyślnie schował kartkę do plecaka, przez co zupełnie o niej zapomniał. Niestety.

1 komentarz:

  1. Świetny rozdział, ale coś myślę, że trochę te "niechcący" to było chcący :D Szkoda, że o niej zapomniał... Czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń