sobota, 18 stycznia 2014

Odcinek 12

Obudziłam się rano. Bruno siedział na łóżku i patrzył się na mnie.
- Co jest? - spytałam.
- Nic... - powiedział cicho. Był już ubrany - piękna dżinsowa koszula, czarne spodnie i kapelusz. - Zrobiłem ci śniadanie - dodał po chwili.
- Ooo, dziękuję. Jesteś kochany - wyszeptałam i szybko poszłam do łazienki, by się ubrać.
Po chwili zeszłam na dół, a tam zobaczyłam co? Stół przykryty białym, dekoracyjnym obrusem, po nim porozrzucane płatki czerwonych róż, dwa talerze naprzeciw siebie, po środku wazon z kwiatami.
- Może być jajecznica? - Bruno znowu zaszedł mnie od tyłu.
Milczałam. Choć nie byliśmy parą, on robił wszystko bym była szczęśliwa. Jego przyszła dziewczyna to farciara.
- Halo? Alice? - Bruno zaczął machać mi ręką przed twarzą.
- E.. Jasne.. - nadal wpatrywałam się na pięknie udekorowany stół.
- Odwieźć cię dziś do studia? Poprosiłem Phila, by załatwił łóżka... - mówił, przyrządzając pyszne dania.
- Naprawdę mógłbyś? Nie sprawia ci to kłopotu? Mogę przecież poprosić Sashę, Malie lub Matta, żeby po mnie przyjechali...
- No co ty? Przecież to żaden problem - uśmiechnął się. Był niesamowicie kochany, pomocny, romantyczny... Jak już mówiłam - jego przyszła dziewczyna to totalna farciara!
Zjedliśmy śniadanie, pomogłam Brunowi zmywać... On jednak nie postanawiał zachowywać powagi. Wziął szklankę, nalał do niej wody i oblał mnie nią!!
- Bruno?! Co ty zrobiłeś!? - wrzasnęłam, a on zaczął się śmiać. Nie chciałam mu tego darować. Szybko wzięłam inną szklankę i zrobiłam to samo. Bruno zdjął z głowy kapelusz, który cały był przesiąknięty wodą.
- Ach, tak? - powiedział. - A masz! - sypnął na mnie mąkę.
I tak właśnie zaczęła się bitwa na jedzenie i... nie tylko. Zachowywaliśmy się jak małe dzieci.
- Dobra, Bruno, dosyć! - zawołałam po chwili. - Mam totalnie rozmyty makijaż.. Pójdę się umyć... - powiedziałam.
Gdy już miałam iść, on zatrzymał mnie i położył ręce na moich ramionach.
- Alice.. No co ty... To zabawa.. Poczekaj jeszcze chwilę... Z makijażem czy bez - ty zawsze będziesz ślicznie wyglądać!
Po moim poliku popłynęła maleńka łza. Łza szczęścia oczywiście.
- Bruno.. Jeszcze nikt nie powiedział mi tak pięknych sł...
- Nic nie mów - przerwał mi i zbliżył się do mnie. Nasze twarze już prawie się dotykały. On otworzył usta, ja zrobiłam to samo... Już ich dotknęłam... I w końcu...
- Hej, przyjechałem po Alice! - usłyszałam głos. Momentalnie chciałam się odsunąć od Bruna, on jednak nadal mnie trzymał. Co prawda nie miał już otworzonych ust, a nasze twarze nie były tak blisko... Ech... A już myślałam, że on serio mnie pocałuje! Przecież było już tak blisko!! I to nie pierwszy raz!!! Zawsze ktoś nam przerywał, nie mogłam się z tym pogodzić... Ale tym razem nie odsunęliśmy się od siebie. Bruno patrzył w moje oczy, a ja w jego oczy... W jego śliczne, okrągłe, czekoladowe oczy...
Z zamyśleń wyrwała mnie czyjaś ręka, która odsunęła mnie od Bruna.
- Alice, chodź, jedziemy! - próbował mnie pociągnąć w stronę wyjścia. Po głosie rozpoznałam, że to Matt, ale tak naprawdę nawet na niego nie spojrzałam. Cały czas gapiłam się na Bruna.
- Alice! - ten krzyk Matta był znaczący. Nie przejął mnie jednak. - Dosyć tego! - Matt przyciągnął mnie do siebie. Nie było już możliwości nie spojrzeć na niego. Byliśmy od siebie zaledwie o kilka centymetrów. - Zastanów się kogo kochasz - powiedział i odepchnął mnie.
- Matt.. O czym ty gadasz? - zdziwiłam się.
- Zrywam z tobą, Alice...
- Przecież my nie byliśmy razem...
Matt spojrzał na mnie. Był świetnym aktorem - wymyślił to perfekcyjnie. Udawał, że byliśmy razem, żeby Bruno zrozumiał, że jestem jakąś kłamczuchą? Świetny, genialny plan...
- Jak to nie? A wtedy, kiedy cię pocałowałem? Mniej więcej w ten sposób... - podszedł do mnie, objął dłońmi moją twarz i... pocałował mnie... znowu. Ach, Matt cudownie całuje... Co ja gadam!? To kompletny dupek! Ale czemu się nie wyrwałam...? Czemu go nie odepchnęłam...?
Po chwili odsunął się, spojrzał jeszcze raz na mnie i wyszedł z mieszkania. Odwróciłam się w stronę Bruna. On patrzył na mnie, a po chwili zaśmiał się sarkastycznie.
- Urocze - stwierdził.
- Bruno, ty nic nie rozumiesz...
- Nic nie rozumiem? - patrzył na mnie jak na idiotkę. - Wszystko rozumiem... Nie mam ci tego za złe... Tylko nie rozumiem jak można nie przyznawać się do własnego chłopaka... - powiedział i poszedł schodami na górę.
Po moim poliku spłynęła jedna mała łza.. Potem druga... I trzecia. Zadzwoniłam do Sashy.
- Halo? - odezwał się ktoś po drugiej stronie.
- Sasha.. Przyjedźcie po mnie z Malie.. - powiedziałam zapłakanym głosem.
- Alice? Co się stało? - zapytała przerażona.
- Teraz to nieważne... Błagam, przyjedźcie..
Podałam dziewczynom adres i czekałam na nie. Bruno cały czas był do góry, nie chciałam prosić go o to, żeby mnie odwiózł... Ech, co ten Matt zrobił!? Kompletny idio... Zaraz... To przecież też moja wina. Pozwoliłam się mu całować. Dlaczego?
Nie chciałam zostawić Bruna bez żadnego pożegnania. Wzięłam małą kartkę oraz długopis i szybko zapisałam te słowa, które chciałabym mu w tym momencie powiedzieć. Po chwili dziewczyny przyjechały, a ja zostawiłam liścik na stole. Wyszłam. Ciągle myślałam o słowach, które tam napisałam.

Kochany Bruno!
Wiem co myślisz... Nie przyznaję się do własnego chłopaka. Uważasz mnie za totalną kłamczuchę... Ale to wszystko to nieprawda. Bruno, nie kocham Matta. Nigdy nie byliśmy razem... Zapytasz pewnie dlaczego pozwoliłam się mu całować... Dobre pytanie, na które sama nie znam odpowiedzi. To raczej pod wpływem emocji czy czegoś takiego..
A teraz proszę: spotkajmy się gdzieś... Może i w liście wyjaśniłam wszystko, ale potrzebuję z Tobą pogadać... Daj znak
Alice

6 komentarzy:

  1. Świetnie Ci idzie pisanie tego opowiadania ;) Nie moge się doczekać następnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zareklamowałam Cię u mnie zapraszam do czytania mojego opowiadania :)
    http://iwus2107.pinger.pl/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ej, jeju, czytam to twoje opowiadanie i ryczeć mi się chce :/ jestem dopiero na 27 części.. ale i tak świetne!!! Ale ta Rachel... Niech sobie idzie :c

      Usuń
    2. hehe poszła sobie jeśli czytasz to wiesz...jestem na bieżąco u Ciebie i bardzo mi się podoba..
      P.s. u mnie ryczeć jeszcze będziesz uwierz :D

      Usuń