środa, 8 stycznia 2014

I co miałam teraz zrobić? Powiedzieć Sashy o tym, że zakochałam się w chłopaku, którego widziałam tylko 1 dzień!? I to jeszcze przy Brunie? Znalazłam się w kropce.
- No w rzeczywistości co?
- No nic. No tak, Matt mi się podoba, tyle. Ale... Nie gadajmy już o tym - skłamałam. Nie wiedziałam jeszcze, że właśnie te słowa zupełnie zmienią moje życie.
- To super, jutro z nim pogadamy i pogodzicie się - uśmiechnęła się do mnie. - Oczywiście ci pomogę.
- Nie musisz - próbowałam z tego wybrnąć. Matt to Matt - jest fajny, ale to nie to samo co Bruno.
- Oj, wiesz, że i tak ci pomogę. A tak w ogóle skąd znasz... - popatrzyła na Bruna - Petera? Tak ci było, prawda?
- Prawda - zaśmiał się, pokazując swoje śliczne białe zęby. - Ach, no Alice mieszka teraz w tym domu co ja kiedyś - uśmiechnął się i poklepał mnie po przyjacielsku. - Ale widzieliśmy się tylko raz, jakieś 2 lata temu.
Popatrzył na mnie.
- Przepraszam, że popsułem ci randkę z chłopakiem - powiedział, żyjąc w świadomości, że chodzę z Mattem.
Zaśmiałam się.
- To nie mój chłopak, a to nie była randka. Niczego nie popsułeś - uśmiechnął się do mnie, ja do niego, a już po chwili przytuliliśmy się. Tak "po przyjacielsku", bo przecież wyszło na to, że Bruno to tylko mój kolega, kocham Matta, a Sasha zaraz znowu nas spiknie.
- Wiecie, zostaję jeszcze kilka dni w Honolulu, a później podpisuję ten cały kontrakt i... bla, bla, bla - mówił Bruno - Co wy na to, żeby lepiej się poznać przez ten czas?
- Jasne! To co? Może dasz nam swój numer telefonu? Będziemy w kontakcie - Sasha zwróciła się do Bruna i puściła mu oczko. On zaśmiał się tak uroczo jak zwykle.
Już po chwili wymieniliśmy się numerami telefonów, a Bruno powiedział, że zadzwoni do nas jeszcze dziś, by ustalić jutrzejsze spotkanie. W końcu jutro już piątek! Zapowiadało się wspaniałe popołudnie w towarzystwie Bruna i Sashy.
Po chwili rozeszliśmy się i ruszyliśmy w drogę powrotną. Wracałam z Sashą na początku w ciszy. Dopiero po chwili coś do mnie doszło.
- O nie...
- Co się stało? - spytała Sasha.
- Przecież mój telefon jest u pani od fizyki... Jak Br... - dotarło do mnie, że przecież Sasha nie zna jego ksywki - Peter się ze mną skontaktuje?
- Nie martw się, powiem ci wszystko jutro w szkole - uspokoiła mnie. Ale i tak czułam się głupio. Już dziś nie usłyszę Bruna, a Sasha tak.
Jechaliśmy jeszcze chwilę, gdy nagle znaleźliśmy się na moim przystanku. Wysiadłam.
- Do jutra! - krzyknęłam i w pośpiechu udałam się do domu.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------


Następnego dnia. Wstałam wcześnie i dowiedziałam się od mamy, że dziś nie pójdę do szkoły, ponieważ ona ma bardzo ważne spotkanie w pracy, a ja muszę popilnować mojego małego brata. Pomyślałam - spoko, mój weekend się już zaczął, a na dodatek, gdy tylko mama wróci do domu będę mogła spotkać się z Brunem i Sashą.
Było około 15, Sasha już dawno skończyła lekcję. Ja - jak jakaś idiotka czekałam na durny znak, by dowiedzieć się gdzie i kiedy się spotykamy. Przecież nadal nie miałam telefonu! Wybiegłam z domu zostawiając mojego brata na chwilę samego i pobiegłam do szkoły po komórkę. Na szczęście nie miałam daleko i nie martwiłam się o kochanego braciszka. Poszłam do pani od fizyki, ta spojrzała na mnie z tajemniczym uśmieszkiem i wręczyła mi komórkę. Szybko zadzwoniłam do Sashy. Nie odbierała. Głupia ja zostawiłam też kartkę z zapisanym numerem Bruna. Wkurzona udałam się do wyjścia ze szkoły, gdy nagle ktoś poklepał mnie w ramię. To Matt. Tylko jego tu jeszcze brakowało.
- Hej... Możemy sobie wyjaśnić wczorajszą sprawę? - zapytał, już zupełnie nierozzłoszczony, cichy, spokojny.
- Spieszę się - odparłam.
- To zajmie tylko chwilę, proszę!
Stanęłam przed nim, z założonymi rękoma i miną "no dalej, mów o co chodzi, bo nie mam czasu na pogaduchy".
- Kim był ten chłopak, z którym tańczyłaś?
- Stary znajomy, którego nie widziałam od wieków.
- Znajomy czy może ktoś więcej?
- Matt...
- Przepraszam. Po prostu zależy mi na tobie. - mówiąc to zaczął się do mnie zbliżać. Czułam, że chce mnie pocałować, dlatego odsunęłam się.
- Matt, muszę iść, przepraszam. - i nie zważając na jego odpowiedź ruszyłam ku wyjściu. Nagle odwróciłam się z zapytaniem - Widziałeś dziś może Sashę?
- Tak, nawet z nią gadałem.
- Pytała o mnie czy coś podobnego.
- Nie, jakoś sobie nie przypominam.
- Trudno. Dzięki, papa! - uśmiechnęłam się i poszłam.
Co się dzieje z Sashą? Nie odbiera telefonów... Co z naszym spotkaniem?
Wróciłam do domu i zaczęłam szukać karteczki z numerem telefonu Bruna... Nigdzie jej nie ma! I właśnie w tym momencie kompletnie załamana położyłam się na łóżko. Spotkania chyba jednak nie będzie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz